niedziela, 4 lutego 2018

Ogień serca i duszy.

"Mój ukochany
Kochaj mnie przez wieczność
I spraw, by wieczność zaczęła się dzisiaj."


Zaczęło się od Pink Martini i... Amado Mio. 
Kilka razy posłuchałam utworu i tak, jak to mam w zwyczaju i gdy coś mną poruszy, rozpoczęłam moje poszukiwania. Historia utworu doprowadziła mnie do zjawiskowej Rity Hayworth, pierwszej wykonawczyni, a ta z kolei do Gildy- filmu z 1946r, przedstawiającego historię dwojga związanych uczuciem ludzi, którzy z (niewiadomych?) nieistotnych przyczyn zerwali znajomość...  I tu zaczęłam się zastanawiać, dlaczego pociągają mnie trudne historie, czy miłość to (zawsze) zawiłość? Dlaczego los (???) tak często łączy, a następnie oddala? Zaintrygowały mnie słowa filmowego Landforda: "Ucieczka nigdy nie jest dobra", a pocieszyła myśl, że przeznaczenie nie pozwoli na wieczną rozłąkę.

Czy każda miłość potrzebuje trudności? Czy jest to sposób na podtrzymanie ognia?  Dlaczego trudności (nie) do pokonania tak bardzo... rozpalają?

3 komentarze:

  1. Miłość na wieczność jest taką małą gwiazdka na nocnym firmamencie nieba.Ginie wśród miliona innych.
    Tak to już jest,że nie ma łatwych miłości.Dostają się one zawsze w niekończący się labirynt wzlotów i upadków.

    OdpowiedzUsuń
  2. jest proste wyjaśnienie.
    trudno mówić o dniu, kiedy nie ma nocy.
    trudno o urlop, kiedy się nie pracuje.
    szczęście ma być zwycięstwem nad nieszczęściem,
    a miłość nad jej brakiem - muszą istnieć wspólnie lub wcale

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłość i jej... brak? A to już przepaść. W filmie była miłość i mocno rozgrzewająca nienawiść.

      Usuń