Ten... siedział pod drzewem, rosnącym w rejonie przystanku, z którego za chwilę miał odjechać mój autobus. Siedział... "po turecku". Wyglądał jakby czekał - tak jak pozostali, na jedyny autobus, który miał odjechać w najbliższym czasie. Siedział na trawie, blisko chodnika i mógłby się wtopić w grupę blisko stojących oczekujących, a jednak się wyróżniał... Nie wyglądem, ubrany był zwyczajnie - długie dżinsowe spodnie, koszulka polo w zbliżonym do spodni kolorze, i trampki. Pamiętam brodę, nie jakąś szczególną, w końcu zarost, sam w sobie, nie jest już dzisiaj elementem zaskoczenia.
Zaskoczeniem był fakt, że autobus nadjechał, pasażerowie wsiedli, a On - Ten Men... obserwując ze spokojem poruszenie ulicznego zamieszania, pozostał niewzruszony, tak jak siedział w swojej pozycji.
Ktoś, kto tak się zasiedzi, po turecku, pod drzewem nie wsiądzie do autobusu bo on żyje tu i teraz. Piękny, szczęsny, dobry czas. Ciekawy On. Chyba bym została i zagadała.
OdpowiedzUsuńW istocie, piękny czas... tak było zapewne, wyglądał na szczęśliwego. Patrzył na mijających ludzi z nieskrywanym zainteresowaniem. W końcu, mógł wybrać bardziej ustronne miejsce, a jednak usiadł wśród ludzi.
Usuń