wtorek, 31 lipca 2018

Na wszystkich dworcach świata
W poczekalniach, na peronach
Każda rozmowa o życiu
Zostaje niedokończona

Podróżni różni
Nic się nie różnią
Na dworcach każdy
Staje się próżnią

Jest tak jak wszędzie
Szczęście, nieszczęście
Tylko, że w pędzie
Tylko, że częściej

Na wszystkich dworcach świata
Daleką drogą olśnienie
Toczysz się losu koleją
Po swoje przeznaczenie

Suma powrotów i pożegnań
Daje w efekcie zero
Niektórym życie jak pociąg
Niektórym życie jak peron

Wsiadają, wysiadają
W bufetach piwem się raczą
Przyjeżdżają, odjeżdżają
Płaczą

Gubią się, odnajdują
Walizy taszczą
Zjadani, wypluwani
Dworców studrzwiową paszczą

Niech wszystko działa
Zgodnie z rozkładem
Pociąg odchodzi
Ja, nie pojadę

Jonasz Kofta, Rozmyślania na dworcu

sobota, 28 lipca 2018

(...)
Zatrzymamy się w locie
Nad szczytem i urwiskiem
I będziemy nad Ziemią
Nieziemskim zjawiskiem
(...) 
Szczęśliwe chwile to motyle...

niedziela, 8 lipca 2018

Wypatrując (tego)... JEDNEGO

Ten... siedział pod drzewem, rosnącym w rejonie przystanku, z którego za chwilę miał odjechać mój autobus. Siedział... "po turecku". Wyglądał jakby czekał - tak jak pozostali, na jedyny autobus, który miał odjechać w najbliższym czasie. Siedział na trawie, blisko chodnika i mógłby się wtopić w grupę blisko stojących oczekujących, a jednak się wyróżniał... Nie wyglądem, ubrany był zwyczajnie - długie dżinsowe spodnie, koszulka polo w zbliżonym do spodni kolorze, i trampki. Pamiętam brodę, nie jakąś szczególną, w końcu zarost, sam w sobie, nie jest już dzisiaj elementem zaskoczenia.

Zaskoczeniem był fakt, że autobus nadjechał, pasażerowie wsiedli, a On - Ten Men... obserwując ze spokojem poruszenie ulicznego zamieszania, pozostał niewzruszony, tak jak siedział w swojej pozycji. 
Pod lipą, na której tegorocznej wiosny, para zakochanych(?) miejskich gołębi uwiła gniazd(k)o.