piątek, 14 lutego 2025

Często w duszy mi dzwoni pieśń, wyłkana w żałobie, 
O tych dwojgu ludzieńkach, co kochali się w sobie.

Lecz w ogrodzie szept pierwszy miłosnego wyznania
Stał się dla nich przymusem do nagłego rozstania.
 
Nie widzieli się długo z czyjejś woli i winy,
A czas ciągle upływał - bezpowrotny, jedyny.
 
A gdy zeszli się, dłonie wyciągając po kwiecie
Zachorzeli tak bardzo, jak nikt dotąd na świecie!
 
Pod jaworem - dwa łóżka, pod jaworem - dwa cienie,
Pod jaworem ostatnie, beznadziejne spojrzenie.
 
I pomarli oboje, bez pieszczoty, bez grzechu,
Bez łzy szczęścia na oczach, bez jednego uśmiechu.
 
Ust ich czerwień zagasła w zimnym śmierci fiolecie,
I pobledli tak bardzo, jak nikt dotąd na świecie!
 
Chcieli jeszcze się kochać poza własną mogiłą,
Ale miłość umarła, już miłości nie było.
 
I poklękli spóźnieni u niedoli swej proga,
By się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga.
 
Więc sił resztą dotrwali aż do wiosny, do lata
By powrócić na ziemię - lecz nie było już świata.
 
Bolesław Leśmian, Dwoje ludzieńków 

poniedziałek, 23 grudnia 2024

Co­dzien­nie, kie­dy zmierzch za­pa­da,
Kie­dy mi łza­mi wzrok przy­pró­szy,
Ja­kaś ta­jem­na przy mnie sia­da
Ci­cha ste­fa­nia mo­jej du­szy.

Znam ją tak do­brze, cho­ciaż nie wiem,
Kto ona, skąd i co tu czy­ni…
Coś mu­śnie, niby skrzy­dłem me­wiem…
Coś przyj­dzie ci­cho, jak bo­gi­ni…
 
Jest to uczu­cie cał­kiem nowe;
Coś, co się sło­wom nie pod­da­je…
…W czy­jeś ra­mio­na tulę gło­wę,
Lecz w czy­je – nie wiem… Nie po­zna­ję…
 
To coś bli­skie­go…coś, co było…
Coś, co mi du­szę mięk­ko koi…
Coś, co się kie­dyś, daw­no śni­ło:
Ja­kaś ste­fa­nia du­szy mo­jej…
 
Przyj­dzie… skroń dło­nią lek­ko ru­szy,
Da smu­tek słod­ki ser­cu memu…
„Ci­cha ste­fa­nia mo­jej du­szy”,
Tak to na­zwa­łem. Nie wiem cze­mu…
 
23 XII 1913

Julian Tuwim - Codziennie, kiedy zmierzch zapada

sobota, 2 listopada 2024

Łączymy z sobą dwoje ludzi, którzy nigdy dotąd nie byli połączeni. Czasem przypomina to tę pierwszą próbę sprzężenia balonu na wodór z balonem na ogrzane powietrze: lepsza katastrofa i pożoga czy pożoga i katastrofa?
Ale czasem to się sprawdza i powstaje coś nowego i świat ulega zmianie.

Może się to skończyć katastrofą i pożogą – lub pożogą i katastrofą.
Ale czasem powstaje coś nowego, i wtedy świat ulega zmianie.
Potem, w którymś momencie, wcześniej lub później, z tego czy innego powodu, jedno zostaje drugiemu odjęte.
A to co zostało odjęte, ma wyższą wartość niż suma tego, co było wcześniej.

To może nie być możliwe w matematyce; ale jest możliwe w uczuciach.
 
Julian Barnes, Wymiary życia

niedziela, 13 października 2024

Miłość jest tworzeniem w materii ulotnej. Pracą w płomieniach. Konstrukcją, która trwa tak długo tylko, jak długo ją wznosimy. Czynnością, która - podobnie jak całe nasze istnienie - czasem wydaje się nam samym absurdalna, a jednak trudno jej poniechać, nie sposób oderwać się od niej, póki dany jest nam ten dwoisty akt,
w którym miłość i istnienie warunkują się wzajemnie. W miłości wyglądamy na stworzenia szalone. Bo czyż można znaleźć przychylniejsze słowo dla określenia pogoni za celem, który bezustannie umyka? Wnikanie, kochanie, istnienie są stanami, które spełniają się w ruchu, w czynieniu, a gdy określić je możemy jako czynności dokonane, to znak, że znikły. Póki trwają, nie ma w nich niczego, co można by posiąść, czego można być pewnym. Trzeba zadowalać się wysiłkiem, zdobywaniem, trwać w napięciu, próbować sprostać. Jak gdyby ważny był tylko ruch, tworzenie niczego nie stwarzające, lecz utrzymujące nas w stanie wibrującej przemiany.

 
Jolanta Brach-Czaina, Szczeliny istnienia

niedziela, 4 sierpnia 2024

Z tęsknoty. Kujawiak 

 

Słyszę, że jesteś tu 

Czuję cię blisko 

Czy pozwolisz mi zobaczyć swoją czułą twarz? 

Brak mi spojrzenia twych oczu 

Tęsknię za barwą, melodią twoich słów 

Czekam z nadzieją na noc, na sen 

By w nim móc przytulić cię znów 

a ty od lat nie przychodzisz 

 

Czy nie chcesz bym pytała cię jak tam jest?

wtorek, 16 lipca 2024

 Maria Konopnicka

 
Czym jesteś
 
Lecieć bym chciała daleko... daleko...
Gdzie z brzóz płaczących srebrne rosy cieką,
Kędy szum lasów pierś przejmuje drżeniem...
- Czym jesteś, szczęście? - Wspomnieniem?
 
Lecieć bym chciała tam, gdzie olchy rosną,
Gdzie głogi dzikie zakwitają wiosną,
Gdzie się powoje, jak baśń dziwna, plotą...
- Czym jesteś, szczęście? - Tęsknotą?
 
Lecieć bym chciała - za jasnym gdzieś zdrojem
Myśl puścić wolno, jak wody bieżące...
I widzieć tylko łan zboża i słońce...
- Czym jesteś, szczęście? - Spokojem?
 
Lecieć bym chciała, lecz nie wiem, do czego
Wyciągnąć ręce i przywrzeć płomieniem...
Idę - a za mną cień smutku dawnego...
Czym jesteś, szczęście? - Złudzeniem?
 
Lecieć bym chciała do chwilek tych jasnych,
Gdy życie, pragnień nieświadome własnych,
Jest jako blaski, co na wschodzie dnieją...
- Czym jesteś, szczęście? - Nadzieją?
 
Lecieć bym chciała... sen cichy, sen zloty
Prześnić samotna i konać z tęsknoty.
I "kocham" mówić dalekim spojrzeniem...
- Czym jesteś, szczęście? - Pragnieniem?
 
Lecieć bym chciała i nie wrócić więcej...
Raz tylko serce uderza goręcej,
A potem cisza... wszystko się prześniło...
- Czym jesteś, szczęście? - Mogiłą?
 

wtorek, 4 czerwca 2024

Oko kocha powtórzenia, ale nie chce się nudzić.
Lubi znajomość, ale potrzebuje niespodzianek
. 

 Edith Bergstrom