Moja Dusza ma na imię Aurelia. Jest wielowymiarowa. Myśląc o tym jak daleko sięga, jak daleko położone są jej granice – jestem WIELKA. Aurelia karmi się światłem. Kolorami.
Jest eteryczna, zwiewna, połyskująca złotymi drobinkami i bardzo bardzo wrażliwa. Jej kształt zbliżony jest do aureoli, mieniącej się delikatnie i... troszeczkę przypomina meduzę. Łatwo ją spłoszyć. Wtedy się wycofuje, lekko oddala i milczy, obserwując uważnie „przeciwnika” i czekając aż ją zauważę, by mogła bezpiecznie powrócić.
Aurelia jest wesoła, lekka, poetycka i taneczna... dosyć często zachowuje się jak mała dziewczynka. Uwielbia stany uniesienia i zachwytu. Jest ciekawa świata i dobrze czuje się na łonie natury. Ktoś porównał życie do tańca. Kiedyś napisałam, że życie przypomina taniec, ktoś prowadzi, ktoś inny się temu poddaje, a taniec sprawia radość i partnerom, i obserwatorom. Przyjemnie czuć bliskość, wsparcie, harmonię i dopasowanie. Dzisiaj wiem, że moje życie to taniec z duszą i związek z duszą, związek... który realizuje się i sprawdza we wspólnym życiu. Z ufnością poddaję się prowadzeniu :)
"Lekko na palcach tańczymy walca..."
Nie zawsze jest lekko. Ale zawsze, z przyjemnością, uczymy się nowych kroków.
środa, 29 czerwca 2016
poniedziałek, 27 czerwca 2016
Zawsze wiedziałam, że jestem istotą duchową. Moim ulubionym powiedzeniem było:
kiedy tańczę moja dusza się uśmiecha, kiedy kocham moja dusza tańczy :)
Choć miałam wewnętrzne przekonanie, że ją mam, większość życia przeżyłam w nieświadomości.
Od chwili, gdy to do mnie dotarło, zaczęły się w moim życiu wydarzać „dziwne rzeczy”.
ANIELSKIE MGNIENIA
OD ZAWSZE odczuwałam dziwny smutek, w różnych sytuacjach, najczęściej w momentach spotkań w większym gronie, znajomych, rodziny, gdy pojawiała się we mnie myśl „ja tu nie pasuję”. Całe życie na coś czekałam i trudno mi było sprecyzować na co. Nie wiedziałam, co to jest.
Zawsze powtarzałam, że jestem piękna w środku i miałam nadzieję, że ktoś to wreszcie zauważy :)
Nie tak dawno, przeżyłam niespotykaną sytuację. Wsiadając do autobusu spostrzegłam, że jest pusty. Prawie.
Był Pan Kierowca, (ja) i jeszcze jeden pasażer - elegancki starszy pan w garniturze i w adidasach, co wyglądało co najmniej dziwacznie. Przed nim, na podłodze leżała walizka.
Powiedziałam "dzień dobry", obaj bardzo grzecznie i z uśmiechem odpowiedzieli. Starszy Pan ukłonił się i wyraźnie się ożywił. Kupiłam bilet, zajęłam miejsce tuż za nim. Pan przekrzywił z trudem szyję i stwierdził, że źle usiadłam, że teraz będzie mu ciężko odwracać głowę, a przecież chciałby popatrzeć na "piękno". Tak to ujął. Jechaliśmy, starszy mężczyzna ze dwa razy sprawdził czy jestem i powiedział, że koniecznie powinnam o tym powiedzieć mężowi. Koniecznie. Wysiadając, szamotał się i manewrował swoją walizką, a gdy była już na ostatnim stopniu, spojrzał na mnie i intrygująco stwierdził... "to złoto jest okropnie ciężkie". Zareagowałam natychmiast, spontanicznie. Uśmiechnęłam się i zawołałam: "wysiadam z Panem"... Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. W jednej chwili zrobiło się baaardzo sympatycznie.
Może już zawszę będę żałowała, że nie wysiadłam, jednak najważniejsze, że odzyskałam wewnętrzną radość, nawet jeśli na chwilę... to i tak było warto :)
W tym momencie ożywiła się moja dusza. Nazwałam ją Aurelia, od łacińskiego słowa aureolus -„złocisty”.
kiedy tańczę moja dusza się uśmiecha, kiedy kocham moja dusza tańczy :)
Choć miałam wewnętrzne przekonanie, że ją mam, większość życia przeżyłam w nieświadomości.
Od chwili, gdy to do mnie dotarło, zaczęły się w moim życiu wydarzać „dziwne rzeczy”.
Przytoczę
tu pewne zdarzenie, które mnie spotkało w ubiegłym roku, rzecz miała miejsce latem, w
trakcie zwyczajnego* dnia, podczas zwykłej* jazdy autobusem. Nadałam mu tytuł "Anielskie mgnienia".
*Podkreślam
słowo zwykły, ażeby uwypuklić (nie)zwykłość chwili :)
ANIELSKIE MGNIENIA
OD ZAWSZE odczuwałam dziwny smutek, w różnych sytuacjach, najczęściej w momentach spotkań w większym gronie, znajomych, rodziny, gdy pojawiała się we mnie myśl „ja tu nie pasuję”. Całe życie na coś czekałam i trudno mi było sprecyzować na co. Nie wiedziałam, co to jest.
Zawsze powtarzałam, że jestem piękna w środku i miałam nadzieję, że ktoś to wreszcie zauważy :)
Nie tak dawno, przeżyłam niespotykaną sytuację. Wsiadając do autobusu spostrzegłam, że jest pusty. Prawie.
Był Pan Kierowca, (ja) i jeszcze jeden pasażer - elegancki starszy pan w garniturze i w adidasach, co wyglądało co najmniej dziwacznie. Przed nim, na podłodze leżała walizka.
Powiedziałam "dzień dobry", obaj bardzo grzecznie i z uśmiechem odpowiedzieli. Starszy Pan ukłonił się i wyraźnie się ożywił. Kupiłam bilet, zajęłam miejsce tuż za nim. Pan przekrzywił z trudem szyję i stwierdził, że źle usiadłam, że teraz będzie mu ciężko odwracać głowę, a przecież chciałby popatrzeć na "piękno". Tak to ujął. Jechaliśmy, starszy mężczyzna ze dwa razy sprawdził czy jestem i powiedział, że koniecznie powinnam o tym powiedzieć mężowi. Koniecznie. Wysiadając, szamotał się i manewrował swoją walizką, a gdy była już na ostatnim stopniu, spojrzał na mnie i intrygująco stwierdził... "to złoto jest okropnie ciężkie". Zareagowałam natychmiast, spontanicznie. Uśmiechnęłam się i zawołałam: "wysiadam z Panem"... Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. W jednej chwili zrobiło się baaardzo sympatycznie.
Może już zawszę będę żałowała, że nie wysiadłam, jednak najważniejsze, że odzyskałam wewnętrzną radość, nawet jeśli na chwilę... to i tak było warto :)
W tym momencie ożywiła się moja dusza. Nazwałam ją Aurelia, od łacińskiego słowa aureolus -„złocisty”.
niedziela, 26 czerwca 2016
środa, 22 czerwca 2016
Ogłaszam, i cóż powiecie na to (???), że przyszło... Lato :)))
Pora na niesamowite kolory natury rozświetlone słońcem i... słoneczne okulary.
Lubię wodę. Lubię patrzeć daleko. Mam potrzebę przestrzeni. Taki widok sprzyja zamyśleniom...
Na pozór niewiele się dzieje, a jednak w takich miejscach moja dusza odpoczywa. Grzeje się w przyjaznym słońcu. Pluska się w ciepłej wodzie, przysiada na kamieniu, obserwuje miarowe uderzania fal o brzeg.
piątek, 10 czerwca 2016
Gdy ktoś pokaże niebo,
a potem zamknie drzwi
pogrążysz się w chaosie
na szereg długich dni
by rozpleść co życie utkało
skręcając pilnie przez lata
uwolnić się i dotrzeć
do bram innego świata
już zawsze będziesz szukał(a)
tych (nie)dostępnych jakości
które... już wiesz, że są
pokonasz te odległości
w samotną drogę wyruszysz
do wnętrza swej istoty
oby zapału ci starczyło
odwagi i ochoty
(kropka)
A ja, póki co, tkwię w życiowych splotach, przy kotach ;)
Czy rozpleść się zdołam, czy podołam?
Subskrybuj:
Posty (Atom)