kiedy tańczę moja dusza się uśmiecha, kiedy kocham moja dusza tańczy :)
Choć miałam wewnętrzne przekonanie, że ją mam, większość życia przeżyłam w nieświadomości.
Od chwili, gdy to do mnie dotarło, zaczęły się w moim życiu wydarzać „dziwne rzeczy”.
Przytoczę
tu pewne zdarzenie, które mnie spotkało w ubiegłym roku, rzecz miała miejsce latem, w
trakcie zwyczajnego* dnia, podczas zwykłej* jazdy autobusem. Nadałam mu tytuł "Anielskie mgnienia".
*Podkreślam
słowo zwykły, ażeby uwypuklić (nie)zwykłość chwili :)
ANIELSKIE MGNIENIA
OD ZAWSZE odczuwałam dziwny smutek, w różnych sytuacjach, najczęściej w momentach spotkań w większym gronie, znajomych, rodziny, gdy pojawiała się we mnie myśl „ja tu nie pasuję”. Całe życie na coś czekałam i trudno mi było sprecyzować na co. Nie wiedziałam, co to jest.
Zawsze powtarzałam, że jestem piękna w środku i miałam nadzieję, że ktoś to wreszcie zauważy :)
Nie tak dawno, przeżyłam niespotykaną sytuację. Wsiadając do autobusu spostrzegłam, że jest pusty. Prawie.
Był Pan Kierowca, (ja) i jeszcze jeden pasażer - elegancki starszy pan w garniturze i w adidasach, co wyglądało co najmniej dziwacznie. Przed nim, na podłodze leżała walizka.
Powiedziałam "dzień dobry", obaj bardzo grzecznie i z uśmiechem odpowiedzieli. Starszy Pan ukłonił się i wyraźnie się ożywił. Kupiłam bilet, zajęłam miejsce tuż za nim. Pan przekrzywił z trudem szyję i stwierdził, że źle usiadłam, że teraz będzie mu ciężko odwracać głowę, a przecież chciałby popatrzeć na "piękno". Tak to ujął. Jechaliśmy, starszy mężczyzna ze dwa razy sprawdził czy jestem i powiedział, że koniecznie powinnam o tym powiedzieć mężowi. Koniecznie. Wysiadając, szamotał się i manewrował swoją walizką, a gdy była już na ostatnim stopniu, spojrzał na mnie i intrygująco stwierdził... "to złoto jest okropnie ciężkie". Zareagowałam natychmiast, spontanicznie. Uśmiechnęłam się i zawołałam: "wysiadam z Panem"... Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. W jednej chwili zrobiło się baaardzo sympatycznie.
Może już zawszę będę żałowała, że nie wysiadłam, jednak najważniejsze, że odzyskałam wewnętrzną radość, nawet jeśli na chwilę... to i tak było warto :)
W tym momencie ożywiła się moja dusza. Nazwałam ją Aurelia, od łacińskiego słowa aureolus -„złocisty”.
Super przygoda...może należało wysiąść? Kto to wie....
OdpowiedzUsuńSerdeczności posyłam:)))
Dziękuję, Daglezjo :)
UsuńPodejrzewam, że każdy z nas przeżył w swoim życiu niejedną anielską przygodę.
Chętnie słucham tego typu opowieści. Może Ktoś... z osób czytających... zechce podzielić się swoją historią?
Krótko o podobnej historii. Jechałem w autobusie (w czasach gdy nie miałem samochodu) na jednym z tylnych siedzeń. Na którymś przystanku wsiadła do autobusu piękna dziewczyna i usiadła obok. Miała w rękach małego kota, a ponieważ uwielbiam te zwierzaki, bacznie go obserwowałem. Na chwilę spojrzałem w oczy dziewczyny a ona się pięknie do mnie uśmiechnęła. Ja do niej również. Niestety musiałem wysiadać i przez długie miesiące żałowałem, że się do niej nie odezwałem, bo w żaden sposób nie mogłem o niej zapomnieć. Do dziś.
OdpowiedzUsuńCoś jest w tych dziwnych spotkaniach.
Pozdrawiam.
OOO, dziękuję, Asmodeuszu, o to mi chodziło :) O historie z niewytłumaczalną magią w tle. Masz super kota i wrażliwą duszę. W nagrodę mam coś dla Ciebie na dobranoc. Słuchając początku cytowanego fragmentu, od razu pomyślałam o Tobie:
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=0DGs3-fVEGs
P.S. Moja historia miała (ma do dziś) ciąg dalszy w postaci miłej reakcji kierowcy, który witał mnie i pozdrawiał szczególnie, bardzo uprzejmie za każdym razem, gdy miałam okazję z nim jechać :)
OdpowiedzUsuń