Być "W". Być obecnym. Pochmurne oblicze skorupy budynku, uwiecznione w poprzedniej notce, skłoniło mnie do króciutkiej refleksji nad zagadnieniem... Co oznacza być "W"?
Żyć, istnieć, działać, wnosić obecność, tchnąć ducha "W". We wszystko co się na nas i na nasze otoczenie składa. W dom, rodzinę, relacje społeczne... To wreszcie, ożywiać nas samych. Wypełniać i rozświetlać swoje królestwo. Własne wnętrze. Rozglądam się, rozmyślam, docieram do zapomnianych przestrzeni...
Przeglądam strony książki "Ziemia, planeta ludzi". Zatrzymuję wzrok na przypadkowych zdaniach, wyrwanych z kontekstu. Jedno przyciąga moją uwagę szczególnie. Widzę je kolejny raz.
Antoine de Saint - Exupéry napisał: Królestwo człowieka jest w nim.
"(...) kobieta, nawet niewidzialna, rzuca czar na cały dom..."
"(...)Bywają mężczyźni, którzy pożądają kobiety, śnią o jej obojętnym, spacerowym kroku i przewracają się z boku na bok przez całą noc, udręczeni, rozgorączkowani tym obojętnym spacerem, który ona odbywa nawet w ich snach (...)"
Zastanawialiście się, jak dużo my - ludzie, "wnosimy" do swego otoczenia? Jak bardzo jesteśmy... obecni?
Jak... promieniujemy? Jak promieniujemy promieniejąc? :))) Jaki jest nasz zasięg?
No i jak tu nie być dumną,że się jest kobietą? Nasza siła to rzucanie czaru:)))
OdpowiedzUsuńSwoją droga ..taka atmosfera w chacie , jaką stworzy pani domu.:)A człowiek? Tak, królestwo jest w nas, dlaczego nie każdy je otwiera, pokazuje, a kisi, zamyka wrota swojego wnętrza, by czasem nie uszczknął kto jego bogactw, a przecie "im więcej daję, tym więcej w mej duszy zostaje".
Cieplutkie pozdrowienia zostawiam.:)
Witaj, Daglezjo :)
UsuńPusto było w moim świecie bez Ciebie. Zawsze wnosisz radość, życzliwość i ciepło :)
Niech się ten czar niesie...
Dziękuję za komentarze :)