Przytłacza mnie hałas, gwar i ruch uliczny. Kulę się na odgłos każdego, przejeżdżającego w pobliżu, głośniejszego auta. Męczą mnie jazgotliwi ludzie. Paplający o wszystkim tłum.
Czy wszyscy wiedzą, co mówią? Czy siebie słyszą?
To tylko luźna refleksja, spostrzeżenia poczynione podczas jazdy środkiem komunikacji miejskiej. Odpuszczam chęć rozliczania. Nie oceniam. Owszem, jedynie pod kątem tego, że to nie dla mnie.
Przypomniały mi się słowa Maxa Ehrmanna z Dezyderatów:
"Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech, i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy."
Myślę,że zarówno Tobie jak i mnie trzeba spokoju.I ja zauważyłam,że ludzie robią się zbyt hałaśliwi, zbyt "wybuchowi"...bez powodu. Staram się uśmiechać ...to łagodzi agresję, albo przynajmniej zbija z tropu.:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia zostawiam.:)
Czasem świetnie odnajdujemy się w tłumie, innym razem gubimy w ciszy. I na odwrót.
UsuńCzęsto nie mamy jak uciec... tylko spokój wewnętrzny może nas uratować.
Mam w sobie przydatne pokrętło, regulujące głośność świata. ;)))
Wiesz, ja czasem uwielbiam "zgubić" się w tłumie, i ...odpoczywać od samej siebie.:)))
UsuńSerdeczności.:)
Trudno od siebie uciec, łatwiej się zaprzyjaźnić...
UsuńJakże bym chciała się zagubić...
Lubię przestrzenie, zagęszczenie i tętniące ulice dużych miast, źle znoszę zamknięcia i miejsca z których nie można uciec.
Nareszcie coś dla mnie! Jakże się ucieszyłem tym Twoim wpisem, o tak: :-) Dziękuję i komentuję:
OdpowiedzUsuńW dzisiejszym święcie jest tak, że czasami, aby zagłuszyć hałas i zgiełk innych, trzeba wytworzyć swój własny hałas, który odgrodzi nas od innych niczym mur. W ciszę i spokój można uciec, udając się choćby na spacer do lasu, ale tylko takiego, który nie jest uczęszczanym przez wszystkich, popularnym miejscem spacerów np. ze szczekającymi i biegającymi swobodnie psami. Warto znaleźć swój las i mieć go tylko dla siebie, ewentualnie też najbliższych. Ja taki mam i zabieram do niego tylko wtajemniczonych. ;-)
Z czasem tak już mamy, że hałas zaczyna nam coraz bardziej przeszkadzać, wręcz drażnić. Jeśli już raz to u siebie zauważymy, to w zasadzie możemy być już pewni, że tak już zostanie. To także kwestia wieku i zmian, które w nas zachodzą. To istna przekora losu, że wraz z wiekiem wcale nie stajemy się bardziej otwarci i tolerancyjni, lecz bardziej drażliwi i nadwrażliwi.
Witaj SzczeRyS! Cieszę się, że się ucieszyłeś. I niech Ci tak zostanie... :))
UsuńTo co napisałeś potwierdza prawidłowość, że z każdej sytuacji mamy co najmniej dwa wyjścia. Wytworzenie własnego hałasu pochłonie naszą energię, a tej trochę szkoda...
A z drugiej strony, może nas nakręcić i pobudzić do życia. Póki co, wybieram ciszę :)
Komunikacja miejska: jeden z motywów kłótni między mną, a moją piękną żoną. Ile to już razy usiłowała mnie przekonać do jazdy KM. A ja nie korzystam i korzystać nie chcę. Nie to żebym, był jakoś szczególnie uwrażliwiony na ten tłok, hałas i zapachy. Nie korzystam, bo nie potrzebuję: używam roweru, samochodu, czasami jeżdżę rowerem miejskim. I tyle. Autobus też podlega powszechnemu prawu tkwienia w korku w godzinach szczytu. Na rowerze korki mnie nie obowiązują, jadąc własnym samochodem mam przynajmniej złudzenie możliwości ich ominięcia. Żona się upiera, że KM to wygoda. Jaka wygoda ?
OdpowiedzUsuń"Grzech" nie skorzystać, gdy autobus zatrzymuje się prawie pod domem, UXie ;)))
UsuńNie dla mnie hałas i zgiełk, ale bywa też przyjemnie, gdy pojazd jest pusty i kołysze przyjemnie podczas jazdy...
kołysze i mruczy...
Usuń